Prognozy UFC: UFC 299: Sean O’Malley kontra Marlon Vera 2

Prognozy UFC: UFC 299: Sean O’Malley kontra Marlon Vera 2

UFC wybiera się do Miami w ten weekend na galę pay-per-view, która może mieć potencjał, aby być jedną z najlepszych w 2024 roku.

UFC 299: Sean O’Malley kontra Marlon Vera 2 zawiera tak wiele wspaniałych walk, że kilka walk wstępnych mogłoby prawdopodobnie stać się głównym wydarzeniem UFC Fight Night. Krótko mówiąc, jest to naładowana karta, której nie można przegapić.

Oto przewidywane wyniki UFC 299 : Sean O’Malley kontra Marlon Vera 2.

#1. Tytuł UFC w wadze koguciej: Sean O’Malley kontra Marlon Vera 2

Poza Conorem McGregorem prawdopodobnie trudno jest znaleźć zawodnika, który byłby w stanie wspiąć się na szczyt UFC w tak linearny sposób jak Sean O’Malley .

Po efektownym zwycięstwie w Contender Series Dany White’a, „Sugar” już od swojego debiutu w oktagonie w 2017 roku stał się potencjalną supergwiazdą przyszłości.

Realistycznie rzecz biorąc, sprostał wszystkim wymaganiom, powoli wspinając się po rankingach i pokonując coraz trudniejszych przeciwników, aż w 2022 roku wyeliminował byłego posiadacza tytułu Petra Yana.

Stamtąd O’Malley w niszczycielski sposób zdobył tytuł wagi koguciej, znokautując Aljamaina Sterlinga w sierpniu zeszłego roku, osiągając w zasadzie swoje przeznaczenie w rekordowym czasie.

Jednak w przypadku „Sugar” nie zawsze wszystko było proste. Już dwukrotnie został wykolejony. Raz było to spowodowane pozytywnym wynikiem testu narkotykowego w 2018 r., a drugim po pokonaniu przez Marlona Verę w 2020 r.

To właśnie ta porażka skłoniła UFC do zorganizowania tej walki o tytuł zamiast stawiania O’Malleya z zawodnikiem wyższej rangi, takim jak Merab Dvalishvili czy Cory Sandhagen.

Czy w ten weekend piorun uderzy dwukrotnie, czyniąc „Chito” nieoczekiwanym mistrzem? Warto spojrzeć wstecz na tę pierwszą walkę, aby podjąć decyzję.

Na początek warto zaznaczyć, że „Sugar” zawsze twierdził, że przyczyną jego porażki była kontuzja stopy, a nawet zapewniał, że nie liczy tego jako porażki.

Mówiąc najprościej, jest to w dużej mierze bzdura. Jasne, kontuzja O’Malleya zdecydowanie mu nie pomogła, ale w zasadzie była spowodowana tym, że Vera uderzyła go kilkoma paskudnymi niskimi kopnięciami. Co więcej, „Chito” nadal musiał go wykończyć i zrobił to gwałtownie, za pomocą serii straszliwych łokci.

Nie było to zaskoczeniem, biorąc pod uwagę skłonność Ekwadorczyka do wykańczania akcji. Pod wieloma względami Vera przypomina Charlesa Oliveirę w wadze koguciej. Nie jest najlepszym zawodnikiem w defensywie – choć jego wytrzymałość jest porażająca – ale ma niewiarygodne umiejętności wykańczania akcji w każdym elemencie.

Z jego 23 zwycięstw w karierze tylko pięć zapadło w drodze decyzji, co czyni go niemal wyjątkowo niebezpiecznym.

Biorąc pod uwagę, że nikt nawet nie był bliski powstrzymania Very, jest mało prawdopodobne, że „Sugar” go znokautuje. Ale czy uda mu się wygrać? Absolutnie. Dowód na to można było zobaczyć, gdy Ekwadorczyk został rozerwany na kawałki w ciągu pięciu rund przez Sandhagena w 2023 roku.

O’Malley nadal jest z tej dwójki najskuteczniejszym napastnikiem, zwłaszcza jeśli chodzi o ręce, a jeśli uda mu się trzymać Verę na dystans i strzelać do niego z beka, prawdopodobnie uda mu się go wykończyć. W końcu to samo wydarzyło się na początku ich pierwszej walki, zanim Vera kopnęła go w nogę.

Jeśli jednak „Sugar” zdecyduje się na bójkę, to pomimo własnej dużej mocy prawdopodobnie przegra. Rewolwerowy styl Very oznacza, że ​​każdy, kto wda się z nim w strzelaninę, prawdopodobnie będzie miał kłopoty, więc w zasadzie wynik w dużej mierze zależy od bohatera.

Jeśli O’Malley będzie walczył mądrze i być może w mniej zabawny sposób niż zwykle, powinien zachować tytuł. Jeśli jednak posłucha fanów i okaże się lekkomyślny, wówczas nowy mistrz powinien zostać koronowany. Ogólnie rzecz biorąc, to pierwsze wydaje się bardziej prawdopodobne, ale drugie nie byłoby szokiem.

Wybór: O’Malley przez decyzję

#2. Walka UFC w wadze lekkiej: Dustin Poirier kontra Benoit Saint Denis

Przez ostatnie kilka lat jednym z problemów UFC było pozyskiwanie wschodzących gwiazd, które nie mają największych nazwisk, do walk ze sprawdzonymi talentami na najwyższym poziomie. Dlatego ta lekka walka jest tak świeża i wyjątkowa.

Dustin Poirier to niewątpliwie jedna z największych gwiazd promocji od kilku lat. Niezawodny headliner już w 2012 roku. „Diament” wzniósł się na inny poziom w 2021 roku, kiedy pokonał Conora McGregora w kolejnych walkach.

Od tego czasu wygrał tylko raz, pokonując Michaela Chandlera w błyskawicznym klasyku w 2022 roku i przegrywając zarówno z Charlesem Oliveirą, jak i Justinem Gaethje.

W wieku 35 lat czas Poiriera na szczycie góry może już dobiegać końca, szczególnie biorąc pod uwagę jego długowieczność – w roku 2024 będzie to jego 15. rok w karierze. Dlatego też, przy jego gwiezdnej mocy, łatwo byłoby mu po prostu zażądać od UFC tak zwanych „walek o pieniądze” lub specjalnych atrakcji.

Zamiast tego zgodził się walczyć z przeciwnikiem, który wydaje się być jedną z najniebezpieczniejszych perspektyw od jakiegoś czasu.

Choć obecnie w dużej mierze o tym zapomniano, Benoit Saint Denis zadebiutował w kontrowersyjny sposób, pokonując niebezpieczne pobicie Elizeu Zaleskiego dos Santosa w walce w wadze półśredniej w 2021 roku.

Większość obserwatorów była przekonana, że ​​po tak słabym początku wyrzuci go z awansu, ale zamiast tego Francuz schudł do 155 funtów i od tego czasu jest w ciągłym załamaniu.

„God of War” zniszczył swoich pięciu ostatnich przeciwników, kończąc ich wszystkich przed ostatnim sygnałem dźwiękowym. Pozornie posiadający śmiercionośne umiejętności we wszystkich obszarach, Saint Denis zadaje swoje ciosy z ogromną siłą, a na ziemi stara się miażdżyć swoich przeciwników, aż po prostu poddają się.

Pomimo swojej dobrej passy, ​​można śmiało powiedzieć, że Saint Denis nigdy wcześniej nie walczył z kimś takim jak Poirier. „Diament” jest nie tylko bardziej wystawiony na próbę w walce, ale jego styl okazał się w ostatnich latach trudny do złamania dla większości przeciwników.

Zasadniczo Poirier jest bokserem ciśnieniowym najwyższego kalibru w UFC. Zwykle zmusza swoich przeciwników do położenia się na tylnej łapie, nie dając im chwili na oddech, a kiedy wyczuje, że są otwarci, będzie atakował bezlitosnymi kombinacjami, dopóki nie skończą.

Na tym etapie pytania dotyczące byłego tymczasowego posiadacza tytułu mistrzowskiego dotyczą jego trwałości. Poirier w ogóle nie ma szklanej szczęki, ponieważ został znokautowany zaledwie trzy razy, ale w swojej karierze przyjął na siebie ogromną ilość kar.

Co bardziej niepokojące, nokaut w głowę, którym posłał go Gaethje, był rodzajem wykończenia, które zdecydowanie mogło zmienić karierę na gorsze.

Realistycznie rzecz biorąc, jeśli Poirier wróci do formy w najlepszej formie, to powinna to być jego walka do przegrania. Mimo że Saint Denis poprawił się i wygląda teraz jak bestia, nadal jest tym samym zawodnikiem, który przyjął cios od Zaleskiego, a Poirier jest więcej niż zdolny do wymierzenia podobnego ciosu.

Jednak „Boga wojny” nie sposób zliczyć, zwłaszcza że Poirier jest już trochę starszy, bo Francuz potrafi zabójczo wykończyć.

Inteligentne pieniądze są w posiadaniu „Diamentu”, ale zobaczenie go, jak dotkliwie przegrywa, nie byłoby zaskoczeniem.

Typ: Poiriera przez TKO w drugiej rundzie

#3. UFC 299: Karta główna

W potencjalnie szalonym starciu w wadze półśredniej Kevin Holland po raz pierwszy wita w oktagonie Michaela „Venoma” Page’a .

Page prawdopodobnie przybywa do UFC trochę za późno, aby naprawdę odcisnąć piętno w wadze 170 funtów, ponieważ ma teraz 36 lat, a niegdyś niepowstrzymana aura, którą roztaczał, nieco osłabła z biegiem lat.

Mimo to „Venom” jest nadal niezwykłym napastnikiem. Walcząc w stylu nawiązującym do legendarnego Andersona Silvy, oddaje mało procentowe strzały, tańczy w kółko i opuszcza ręce, a przede wszystkim stara się wciągnąć przeciwników do wyprowadzania paskudnych kontrataków.

Jednak w żadnym wypadku nie miał on debiutu w softballu. Holland jest niebezpieczny we wszystkich obszarach, będzie miał niewielką przewagę w zasięgu i jest bardzo niedocenianym grapplerem, który potrafi łapać wrogów duszeniami.

Problemem „Trailblazera” może być niekonwencjonalny moment pojawienia się Page. „Venom”, będący niegdyś wojownikiem punktowym w tradycyjnych sztukach walki, można pod pewnymi względami porównać do Stephena Thompsona, który w thrillerze pokonał Holandię w 2022 roku.

Ogólnie rzecz biorąc, wybór powinien być trudny, ale wydaje się prawdopodobne, że Page wybierze Holandię w zabawny sposób. Wybór należy do Page’a poprzez decyzję.

Również w wadze półśredniej Gilbert Burns powraca, aby dać potencjalnemu Jackowi Delli Maddalenie najcięższy w dotychczasowej historii test.

Australijczyk Della Maddalena jest nadal niepokonany w oktagonie z bilansem 6:0, a jego największe zwycięstwo odniosło nad Kevinem Hollandem. Jest to głównie bokser z szybkimi rękami i dużą siłą. Najważniejszym pytaniem wokół niego jest prawdopodobnie jego gra w parterze, chociaż w zeszłym roku poddał Randy’ego Browna.

Burns prawdopodobnie go tam przetestuje. „Durinho”, posiadacz czarnego pasa najwyższej klasy brazylijskiego jiu-jitsu, zadaje potężne powalenia, a jeśli uda mu się powalić przeciwnika, jego sylwetka przypominająca żarówkę pozwala mu kontrolować i rozwijać się.

Burns miał już wcześniej problemy z cięższymi zawodnikami, takimi jak Kamaru Usman i Khamzat Chimaev. Warto jednak zauważyć, że ci zawodnicy mają znacznie lepszą obronę w zapasach i obaleniach, niż może pochwalić się Della Maddalena.

Ogólnie rzecz biorąc, Burns powinien być tutaj faworyzowany. Della Maddalena robi ogromny postęp i nie ma konkretnych dowodów na to, że Burns ma już za sobą swoją świetność. Jeśli Australijczykowi uda się go szybko złapać na czysto, z pewnością może wywołać zamieszanie, ale ogólnie wybór padnie na Burnsa w drodze decyzji.

Wreszcie, w czymś, co powinno być thrillerem, były mistrz Petr Yan zmierzy się z Song Yadongiem w walce w wadze koguciej. Yan nie walczył od prawie roku i nie wygrał od października 2022 r., ale w swojej najlepszej formie jest naprawdę wyjątkowym wojownikiem, dysponującym ostrymi jak brzytwa kombinacjami, brutalną siłą, niekończącymi się cardio i niedocenianym grapplingiem.

Yadong ma zdecydowanie najlepszą passę w swojej karierze, wygrywając pięć z ostatnich sześciu walk. „Kung Fu Kid” to także niebezpieczny, wstrząsający napastnik, ale aby tutaj wygrać, będzie musiał zaprezentować się wyjątkowo. Prawdopodobnie jest wolniejszy niż „No Mercy”, nie uderza tak mocno i nie jest też tak wytrzymały.

Ten może pójść w obie strony, ponieważ trudno powiedzieć, ile pozostało „No Mercy”, ale jest prawdopodobne, że rok przerwy nieco zresetuje jego baterie. Dlatego wybiera Yana przez TKO w trzeciej rundzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *