Garmin wyciągnął jedną ze swoich marek do noszenia z dna długo nieotwieranej szuflady. Oto Vivosmart 5, na którego premierę niektórzy fani marki czekali od kilku lat.
Garmin Vivosmart 5 – wreszcie
Jeśli nasza pamięć działa dobrze, to może pamiętamy wydarzenia z 2018 roku: zmarł Stephen Hawking, sonda InSight wylądowała na Marsie, a przez Indonezję przeszło tsunami. W tym samym roku pojawił się ostatni przedstawiciel bransoletek Garmin Vivosmart. Vivosmart 4 miał swoją premierę na targach IFA 2018 i jak się okazało przez wiele lat był jedynym członkiem tej rodziny.
Właśnie teraz Garmin zdecydował się wydać aktualizację dla tej serii inteligentnych bransoletek. Vivosmart 5 nie jest jakimś odkryciem – wiele funkcji pozostało bez zmian. Bransoletka posiada czujniki do śledzenia aktywności fizycznej i nie doczekała się jeszcze wersji z modułem GPS.
Oznacza to również, że Vivosmart 5 wykona nieco inne zadania niż Garmin Forerunner 45 czy Forerunner 55, które mają pełną obsługę GPS. To dość bliski krewny Vivomove Sport – również ze względu na niską (jak na Garmina) cenę 149,99 euro .
Wizualnie niewiele się zmieniło od czasu Vivosmart 4. Wyświetlacz urósł jednak aż o 66% i ogólnie sprawia wrażenie nieco grubszego paska. W ostatnich latach maleńkie urządzenia z małą baterią weszły do niszy – obecnie sprzedawane są inteligentne bransoletki o nieco większych wymiarach i ekranach.
Garmin zadbał o to, aby użytkownik mógł zbierać różnego rodzaju dane: od śledzenia kroków, tętna (24/7), przez sprawdzanie poziomu stresu, po zbieranie informacji o utlenowaniu krwi. Producent dodaje również wsparcie dla markowych rozwiązań, takich jak Body Battery czy monitorowanie cyklu miesięcznego kobiety. Wisienką na torcie jest możliwość sprawdzenia kluczowych danych dotyczących aktywności fizycznej w formie szybkiego porannego podsumowania.
Zastanawiam się, jak udany będzie powrót Garmina do zwykłych opasek fitness. W końcu użytkownicy od lat nie mają smartfonów z tej serii.
Dodaj komentarz