„Pokazuje, że NBA jest sfałszowana” – fani wpadają w szał, gdy L2M NBA ujawnia 10 nietrafionych wezwań, które kosztowały Timberwolves przegraną
Fani NBA z podziwem obserwowali, jak Karl-Anthony Towns rozegrał w poniedziałek niesamowity występ przeciwko Charlotte Hornets . „KAT” zdobył 44 punkty w pierwszej połowie, co pobiło rekord 43 punktów ustanowiony przez nieżyjącego już Kobe Bryanta w 2006 roku. Gorąca noc Towns stale słabła od drugiej połowy, aż do zawstydzającej porażki Minnesota Timberwolves 128-125.
Zakończenie jednak obyło się bez kontrowersji. Charlotte prowadziła 126-125 na 11,9 sekundy przed końcem meczu. Anthony Edwards stopił zegar do 6,5, po czym dał go Townsowi na górze klucza. Gdy strzegł go tylko Terry Rozier , „KAT” obrócił się i szybko wjechał na linię, gdzie spotkało go czterech obrońców.
Gdy tylko próbował oddać strzał, lewa ręka Karla-Anthony’ego Townsa została trafiona przez Roziera, a następnie ponownie przez Leaky Black. Ławka Timberwolves była zdumiona, że żaden z sędziów nie zagwizdał.
We wtorek ukazał się raport z ostatnich dwóch minut NBA. Okazało się, że sędziowie nie zauważyli 10 wezwań, w tym dwóch fauli, za które Hornets powinni byli odgwizdać po strzale Townsa w końcówce meczu. Aktualizacja została szybko przyjęta reakcjami na X (dawniej Twitterze):
„Pokazuje, że NBA jest sfałszowana”
Po ustanowieniu rekordu większości punktów w pierwszej połowie, Karl-Anthony Towns dodał 14 w trzeciej kwarcie. Poprowadził Timberwolves do przewagi 107-94 przed końcowymi 12 minutami meczu. Od tego momentu wszystko poszło w dół dla Minnesoty, gdy Charlotte pokonała ich 36-18 i zakończyła się oszałamiającym zwycięstwem od tyłu.
Plan gry Hornets był prosty od czwartej kwarty: maksymalnie utrudnić Townsowi zdobycie gola i modlić się, żeby się przeziębił. Na nieszczęście dla Timberwolves strategia okazała się skuteczna, aczkolwiek z niewielką pomocą ligi, która zdecydowała się na nieodebrane połączenia przez sędziów.
Chris Finch nie obwiniał sędziów NBA za żenującą porażkę
Trener Minnesota Timberwolves, Chris Finch, nie uważa, że sędziowie NBA mieli cokolwiek wspólnego z żenującą porażką jego zespołu. Nie skarżył się na sposób prowadzenia meczu. Finch nie dawał upustu swojej frustracji nikomu poza swoimi graczami:
„Jest wiele sposobów na bycie niedojrzałym i w całym składzie jest wiele niedojrzałych występów. Całkowicie lekceważyliśmy grę [i] siebie. Dostaliśmy dokładnie to, na co zasłużyliśmy.”
Chris Finch był zniesmaczony sposobem, w jaki Timberwolves grali w obronie i powiedział, że w czwartej kwarcie mecz nie wymknął im się spod kontroli. Dodał, że „od samego skoku” grali już w „niedojrzałą” koszykówkę.
Finch prawdopodobnie nawet nie spojrzy na ostatni dwuminutowy raport NBA. Wyzywał swoich zawodników publicznie i prawdopodobnie nadal atakuje ich za upokarzający sposób, w jaki grali.
Dodaj komentarz