Michael „Venom” Page kontra Stephen Thompson to walka, którą trzeba rozegrać, jeśli „MVP” wygra na UFC 299
Michael „Venom” Page ma zadebiutować w promocji na gali UFC 299, gdzie zmierzy się z niezwykłym zawodnikiem akcji Kevinem Hollandem. Biorąc pod uwagę zamiłowanie „Traiblazera” do uderzającej gry i skłonność do unikania sekwencji zapaśniczych, jest to pojedynek skrojony na miarę, w którym Page może odnieść sukces.
Holland jest dobrze znaną postacią wśród zwykłych fanów ze względu na swój zabawny styl walki i humorystyczną osobowość. Co więcej, znajduje się na tyle blisko pierwszej dziesiątki, że zwycięstwo nad nim zapewniłoby „MVP” silną pozycję, zwłaszcza biorąc pod uwagę popularność, jaką zyskał dzięki dominującemu występowi.
Jeśli uda mu się pokonać Holandię, UFC powinno rozważyć wystawienie go na pojedynek z jedynym zawodnikiem, który dorównuje jego przenikliwością i referencjami w wadze półśredniej: Stephenem „Wonderboyem” Thompsonem.
To byłaby wygrana walka dla Michaela „Venoma” Page’a
Michael „Venom” Page wyróżnia się w walce z tymi, którzy stoją i uderzają razem z nim. Nie oznacza to, że jest niepokonany w starciu ze stójkami, ale typ napastnika, z którym się mierzy, nie jest typem napastnika, na jakiego sam siebie uważa Stephen „Wonderboy” Thompson.
Niepokonany w przeszłości „MVP” przegrał jedynie z innym napastnikiem z Douglasem Limą, którego niskie kopnięcia zawsze stanowiły dla niego problem. Anglik walczy szeroką postawą z ostrzami, podskakując w przód i w tył na palcach z rękami nisko na wysokości pasa.
Kiedy Page pojawia się i wychodzi z zasięgu, drwi ze swoich przeciwników, używając głębokiego zestawu zwodów. Ze względu na szerokość postawy jest podatny na niskie kopnięcia, co doprowadziło do jego porażki przez nokaut z Limą. Jednak „Wonderboy” nie jest grą typu low-kicker i faktycznie używa stylu podobnego do gry Page.
Kluczową różnicą jest to, że Thompson nie polega tak bardzo na drwinach i często szuka okazji dla swoich pomocników i prawej lewej strony. Jego celem jest utrzymywanie dużego dystansu i strzelanie do wroga z dystansu, aby udaremnić go i zmusić go do ataku do przodu, w którym to momencie Thompson przechwytuje go prostym lewym chwytem.
Jest specjalistą w tworzeniu kolizji, wykorzystując pęd przeciwnika, gdy ten wpada twarzą w jego lewą rękę. To scenariusz do wygrania dla „MVP”, który nie rzuca się w nic i szuka własnych okazji, ma tylko większą różnorodność.
Niewielu zapomni na przykład latające kolano, które wbiło się w czaszkę Evangelisty Cyborg . Jest to rodzaj wykończenia, który mógłby zapewnić zabawną i efektowną walkę pomiędzy nim a „Wonderboyem”, podobnie jak zwycięstwo Israela Adesanyi nad Andersonem Silvą, w którym doszło do starcia mistrzowskich napastników.
Zobacz, jak Michael „Venom” Page nokautuje Evangelistę Santosa:
Co więcej, skłonność „MVP” do kontratakowania pomocników za pomocą zamachu w tył może wywołać efektowne akcenty, jakie można zobaczyć tylko w filmach o sztukach walki. Ponadto, biorąc pod uwagę wiek Thompsona wynoszący 41 lat w porównaniu z 36-letnim Pagem, Anglik niewątpliwie będzie szybszy z tej dwójki i będzie w stanie dogonić go strzałami ze snajperki .
Page poniósł także znacznie mniej szkód niż „Wonderboy”, który brał udział w niezliczonych wojnach. Jeśli ktoś zostanie znokautowany w takiej walce, to najprawdopodobniej będzie to Thompson, który w ogóle nie będzie walczył ze swoim wrogiem.
Zwycięstwo nad Stephenem „Wonderboyem” Thompsonem może zmienić Michaela „Venoma” Page’a w coś w rodzaju gwiazdy
Jeśli UFC będzie trzymało Stephena „Wonderboya” Thompsona z dala od Colby’ego Covingtona i zamiast tego ustawi „Chaos” na walkę z Ianem Garrym tak, jak powinno , dwukrotny pretendent do tytułu wagi półśredniej utrzyma 8. miejsce w dywizji. Będzie zatem głównym przeciwnikiem, z którym można zbudować Michaela „Venoma” Page’a.
„MVP” nie będzie lepszy niż jest, a już na pewno nie bardziej wszechstronny. Ma 36 lat i bliżej końca kariery niż jej początku. Co więcej, poza wyjątkowymi okolicznościami nie jest przyszłym mistrzem. Można go jednak przerobić na zabawnego wojownika akcji.
Aby to zrobić, musi otrzymać ścieżkę przeciwko zawodnikom z najwyższej półki, którzy nie są silnymi zapaśnikami. Nie da się go porównać z kimś takim jak Sean Brady czy coś w tym rodzaju. Jego przyszłymi przeciwnikami powinien być Garry, kolejny napastnik, z którym mógłby wystąpić w londyńskiej gali Fight Night.
Zobacz promocję strony Michaela „Venoma” na UFC 299:
Podobnie może w przyszłości zmierzyć się z niepokonanym Jackiem Dellą Maddaleną, jeśli Australijczyk pozostanie niepokonany i będzie piął się w rankingach. Nawet Gilbert Burns, który nie jest zapaśnikiem, ale specjalistą brazylijskiego jiu-jitsu o ciężkiej ręce, ze sporym podbródkiem, który łatwo rozerwać na odległość, byłby do wygrania.
Jeśli UFC zrobi to dla „MVP” tak, jak zrobiło to dla Seana O’Malleya, mógłby wspinać się w rankingach, tocząc ciekawe walki ze skrojonymi na miarę przeciwnikami, aby zwiększyć wartość swojego nazwiska. Chociaż nigdy nie zostanie mistrzem, zbudowanie go do statusu potencjalnego pretendenta do tytułu jest wystarczającą inwestycją.
Mocnym punktem krytyki, z jaką ostatnio spotkało się UFC, jest to, że nie wkłada żadnego wysiłku w niektóre karty Fight Night. Wszystko może się zmienić, jeśli „MVP” będzie miał dobrą passę zwycięstw nad napastnikami wagi półśredniej, która zakończy się porażką w walce o tytuł. Mógłby zostać wykorzystany jako nagłówek kart Fight Night.
Nie każdy zawodnik, którego UFC pozyskuje, musi być kolejnym wielkim headlinerem pay-per-view. W kategoriach pro-wrestlingu „MVP” byłby zawodnikiem z wyższej półki, kimś, kogo prestiż i zabawny styl walki mogłyby zmienić go w headlinera Fight Night i współ-headlinera pay-per-view lub po prostu kogoś, kto wzmocniłby głównego bohatera. karta tego potrzebuje.
Dodaj komentarz