Jak Alexander Volkanovski w końcu zdobył szacunek fanów

Jak Alexander Volkanovski w końcu zdobył szacunek fanów

Alexander Volkanovski ma po raz piąty bronić tytułu UFC wagi piórkowej na gali UFC 290 w najbliższą sobotę. Jego przeciwnikiem jest Yair Rodriguez, który odważył się koronować na tymczasowego mistrza wagi piórkowej, gdy „The Great” na krótko opuścił swój tron ​​w pogoni za chwałą wagi lekkiej przeciwko Islam Machaczew.

Fani oczekują, że Australijczyk zdobędzie dominującą wygraną, aby jeszcze bardziej umocnić się jako prawdopodobnie największy 145-funtowy zawodnik wszechczasów. Dawno minęły czasy, gdy Alexander Volkanovski był pomijany i odrzucany przez fanów, którzy byli lepsi od Maxa Hollowaya.

Teraz „The Great” jest okrzyknięty przez niektórych królem P4P tego sportu, pomimo powrotu Jona Jonesa. To nie była łatwa podróż, ale Alexander Volkanovski w końcu zasłużył na szacunek i podziw fanów.

Alexander Volkanovski, niepokonany słabszy

Debiut Alexandra Volkanovsisa w UFC miał miejsce przed jego rodakami w Sydney w Australii, gdzie walczył w kategorii lekkiej, gdzie zmierzył się z Yusuke Kasuyą. Chociaż przyznał się do wczesnego obalenia, zapewnił sobie własne, zanim wylądował na ziemi i uderzył, aby zamknąć pierwszą rundę.

W drugiej rundzie zrobił więcej tego samego, zdobywając obalenie, po czym wykonał uderzenie ziemią i uderzeniem. Tym razem jednak zegar nie uratował przeciwnika. Sędzia to zrobił, wkraczając, aby zakończyć walkę i przyznać Alexandrowi Volkanovskiemu przez TKO. Po walce Australijczyk podjął decyzję, która na zawsze odmieni jego życie.

Zmniejszył wagę do 145 funtów i miał zmierzyć się z Jeremym Kennedym. Jego przeciwnik został jednak zmuszony do wycofania się z powodu kontuzji, podobnie jak jego następca Humberto Bandenay. Mając tylko 13 dni do walki i bez przeciwnika, Alexander Volkanovski wezwał każdego do wystąpienia.

Shane Young odpowiedział na wezwanie ze sceny regionalnej i obaj starli się w wadze połowowej. Choć zabrakło mu wykończenia, Alexander Volkanovski zapewnił sobie zwycięstwo przez jednogłośną decyzję i zmierzył się ze swoim pierwotnym wrogiem, Jeremym Kennedym.

W tamtym czasie Volkanovski polegał na swoim grecko-rzymskim doświadczeniu zapaśniczym, aby wykonywać większość ciężkich prac w ośmiokącie. Umięśniony, prześcignął swoich przeciwników przy płocie i zapewnił sobie obalenia w drodze do brutalnego pojedynku. Przeciwko Jeremy’emu Kennedy’emu właśnie to zrobił, pokonując go przez TKO w trzeciej rundzie.

Do tego momentu „Wielcy” nie walczyli jeszcze na amerykańskiej ziemi. Wszystkie jego walki pod sztandarem UFC miały miejsce w Australii lub Nowej Zelandii. Ale na UFC Fight Night 133 miał swój pierwszy zagraniczny kontrakt, kiedy wylądował w Idaho, by zmierzyć się z Darrenem Elkinsem, pomimo kontuzji żebra.

Nawet na wrogim terytorium Volkanovski był niezrażony, pokonując „The Damage” jednogłośną decyzją. Pomimo dobrej passy, ​​Australijczyk nadal był uważany przez przypadkowych fanów za dywizję. Nie był powszechnie uważany za przyszłego mistrza, zwłaszcza z Maxem Hollowayem na czele .

Jednak jego kolejnym przeciwnikiem była jego szansa, aby udowodnić wszystkim, że się mylili. Skrzyżował miecze z trzykrotnym pretendentem do tytułu wagi piórkowej Chadem Mendesem , którego jedyne porażki w karierze w tamtym czasie były z byłymi mistrzami José Aldo (2x), Conorem McGregorem i Frankiem Edgarem.

Wszyscy inni załamali się przed kombinacją zapasów i siły Mendesa. Oczekiwano, że Volkanovski dołączy do jego listy poległych wrogów i został odrzucony jako przegrany w zakładach. Ale kiedy obaj mężczyźni się starli, była to zacięta walka.

Volkanovski wywarł dużą presję i pokonał uderzającą wymianę ciosów i zwodów w pierwszej rundzie. Podczas gdy przyznał się do obalenia, natychmiast wyskoczył z powrotem. Jednak w drugiej rundzie pojawił się niepokojący moment, w którym Mendes zakołysał się, a następnie go upuścił.

Na szczęście „Wielki” doszedł do siebie z najwyższym opanowaniem i nadal wywierał nieustanną presję. Mendes nie był w stanie dorównać swojemu tempu i pomimo zdobycia jeszcze dwóch obaleń, nie był w stanie utrzymać Volkanovskiego przygwożdżonego do maty. Australijczyk przyspieszył, bezlitośnie tłocząc się w przestrzeni przeciwnika.

Po zjedzeniu kilku strzałów w ciało, Mendes stopił się z płotem, a Volkanovski zdał papierek lakmusowy wagi piórkowej przez TKO w drugiej rundzie . Jego następna walka odbyła się z innym człowiekiem, który wtedy przegrał tylko z mistrzami UFC w dywizji: legendarnym José Aldo. A ich walka byłaby na terytorium wroga.

Ich starcie nie było jednak ekscytującą wojną wymiany zdań. Zamiast tego był to mecz szachowy, w którym „The Great” wykorzystał swoje zwody i wyższą wydajność, aby zdobyć jednogłośną decyzję . Te dwa ostatnie zwycięstwa umieściły go w rzadkiej klasie zajmowanej tylko przez Conora McGregora , a wraz z nimi przyszła walka o tytuł.

Zdobycie tytułu, a później szacunek kibiców

Pod koniec 2019 roku Max Holloway był najbardziej zniechęcającym wyzwaniem w dywizji piórkowej UFC. Był panującym mistrzem i świeżo po trzeciej obronie tytułu. Co więcej, był niepokonany od sześciu lat w wadze 145 funtów, od czasu przegranej w 2013 roku z Conorem McGregorem.

Zgromadził trzynaście zwycięstw w dywizji, a jego niestrudzony styl zalewania przeciwników lawiną ciosów, aż utonęli, zjednywał mu fanów na całym świecie. Nikt nie sądził, że może przegrać i nikt nie chciał, żeby przegrał. Aleksander Wołkanowski był jednak człowiekiem z misją.

Na UFC 245 wypełnił tę misję dzięki mistrzowskiemu planowi gry. Ukarał „Błogosławionego” za jego bokserskie podejście, kopiąc jego prowadzącą nogę. Za każdym razem, gdy Max Holloway wkraczał do dźgnięcia, Alexander Volkanovski przerywał jego bieg kopnięciami w prześwietloną przednią nogę.

Bez możliwości wykorzystania swojego dźgnięcia, hawajski wielki mistrz nie byłby w stanie połączyć swoich charakterystycznych kombinacji. Co gorsza, Alexander Volkanovski ciągle wyrzucał go z pozycji, zmuszając go do resetu, podczas którego Australijczyk trafiał własnymi kombinacjami na szczyt.

Po pięciu rundach „The Great” zdetronizował Hollowaya , a „Blessed Express” zatrzymał się z piskiem opon. Ale pokonanie ulubieńca fanów nie przyniosło Volkanovskiemu żadnej przysługi. Jego triumf nie był obchodzony. Zamiast tego był znienawidzony. Stało się to jeszcze bardziej dotkliwe po rewanżu tej pary na UFC 251.

Holloway stoczył lepszą walkę, dwukrotnie upuszczając Volkanovskiego w konkurencyjnej walce, co pozostawiło wielu fanów zgorzkniałych z powodu wyniku. Uważali, że „Błogosławiony” zrobił wystarczająco dużo, by odzyskać tytuł, więc kiedy odczytano karty wyników i zamiast tego Volkanovski zachował koronę wagi piórkowej , fani uznali to za napad.

Gdy jego ciężko wywalczone zwycięstwo zostało zdyskredytowane, „Wielki” miał uszczerbek na ramieniu. Kiedy więc Brian Ortega pojawił się jako kolejny pretendent do tytułu, Alexander Volkanovski chciał złożyć oświadczenie. Uderzył „T-City” w stopy, krwawiąc i posiniacząc go przed dwoma decydującymi momentami walki w trzeciej rundzie.

Gdy Volkanovski wykonał niskie kopnięcie, Ortega złapał go, wytrącił go z równowagi prostym i natychmiast wskoczył na gilotynę z ramieniem. Walka w oczach wszystkich dobiegła końca. „T-City” był specjalistą od niebezpiecznych poddań, a duszenie było mocne. Tak mocno, że Volkanovski przypomniał sobie, że prawie stracił przytomność .

Zachował spokój, jedną ręką pchnął biodra Ortegi, a drugą ręką odepchnął jedno z jego dławiących ramion. Uwolnił się z poddania, a tłum wiwatował ze zdumienia. Kilka sekund później Ortega złapał go w swoim charakterystycznym ruchu, duszeniu trójkątnym.

Ale znowu Aleksander Volkanovski wytrwał, przeżywając, dopóki nie znalazł odpowiedniego kąta, by się uwolnić. Dwukrotnie był u drzwi śmierci i dwukrotnie nie chciał wejść w jej objęcia. „Wielki” ostatecznie wygrał walkę, a jego porywisty występ przekonał fanów.

Spodziewano się jego następnej walki, dominującej wygranej przez TKO z Chang Sung Jungiem, ale i tak zrobiło to wrażenie na świecie MMA. Wydawało się, że stan Aleksandra Wołkanowskiego poprawił się. Kiedy więc zmierzył się z Maxem Hollowayem w trylogii pary, fani byli podekscytowani.

Ich pojedynek nie odzwierciedlał jednak konkurencyjnego charakteru ich drugiej walki. Zamiast tego „Wielki” wyglądał o krok przed swoim wrogiem. Był za szybki, jego boks zbyt ostry i po prostu za dobry. Tak dobrze, że Max Holloway ze wszystkich ludzi wyglądał, jakby nie należał do niego w ośmiokącie.

Chociaż nie ukończył „Blessed”, nikt nie miał wątpliwości, że było to jego największe zwycięstwo w historii , gdy sędzia podniósł rękę w geście zwycięstwa. Król P4P został koronowany, nawet jeśli UFC czekało, aż Kamaru Usman przegra, by to potwierdzić. Bez wyraźnych rywali Alexander Volkanovski skupił się na dywizji powyżej.

Rzucił wyzwanie Islamowi Makhachevowi o pas w wadze 155 funtów i stawił czoła pozornie niepowstrzymanej fali zapasów w Dagestanie, przez co wszechmocny Machaczew wyglądał na śmiertelnika. Chociaż przegrał bliską walkę, wielu uważało, że Volkanovski zrobił wystarczająco dużo, aby zdobyć tytuł.

Joe Rogan tak myślał, podobnie jak Bryce Mitchell , który kiedyś go krytykował. Ale oficjalna decyzja ogłosiła zwycięzcą Islam Machaczew. Alexander Volkanovski podbił jednak serca fanów MMA na całym świecie. Uważano go za zbyt małego, by pokonać giganta w wadze lekkiej, ale był bliżej osiągnięcia tego celu niż ktokolwiek inny.

Teraz, na UFC 290, przy wsparciu fanów powróci do swojego królestwa wagi piórkowej, zmierzy się z uzurpatorem koronowanym pod jego nieobecność: tymczasowym mistrzem Yairem Rodriguezem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *