„Próbował mnie zamordować” – kolega z drużyny Chris Curtis mówi, że walczyłby z Seanem Stricklandem o pas „w mgnieniu oka”  

„Próbował mnie zamordować” – kolega z drużyny Chris Curtis mówi, że walczyłby z Seanem Stricklandem o pas „w mgnieniu oka”  

Najważniejsza karta UFC 297 rozpoczyna się znakomicie, gdyż Chris Curtis pokonał Marca-Andre Barriaulta niejednogłośną decyzją (30-27, 28-29, 30-27) na ScotiaBank Arena w Kanadzie.

Podczas wywiadu po walce Curtis został zapytany, czy widzi siebie pewnego dnia walczącego o pas mistrzowski, na co „The Action Man” zapytał, czy miałby szansę na walkę ze Stricklandem:

„Stary, on próbuje mnie zabić za darmo, równie dobrze mogę odebrać duży czek, jak chłopaki rozumieją, jest dla mnie jak brat, mnie też próbował zamordować, tak jak w praktyce, próbował mnie zamordować poza treningiem .”

Curtis mówił dalej:

„Wyrzucono nas z trzech siłowni za walkę na pięści, więc i tak coś się stanie, równie dobrze mogę dostać zapłatę”.

Poniżej znajdziesz pełne komentarze Curtisa:

Sean Strickland i Chris Curtis to bliscy przyjaciele, którzy razem trenują w Xtreme Couture.

Obydwaj zawodnicy wagi średniej przyznali, że na siłowni wdawali się w bójki na pięści, ale zawsze zrzucali winę na drugą osobę.

Strickland opublikował niedawno zdjęcie siebie i Curtisa na siłowni, co ponownie wywołało całą kłótnię. „The Action Man” powiedział, że to efekt ich drugiej walki na siłowni.

W obu walkach Curtis oskarżył „Tarzana” o uderzenie jako pierwszy. Strickland w odpowiedzi sarkastycznie przeprosił za swoje czyny i oskarżył Curtisa o natarcie na niego na siłowni.

„Tak, przepraszam, że zadałem pierwszy cios… Kiedy przybiegłeś do mnie z drugiej strony maty, nazywając mnie skurwielem, pomyślałem: „O rany, Curt zaraz mnie zaatakuje”. Nie zdawałem sobie sprawy, że chciałeś się tylko przytulić i mówić o komunizmie…”

Curtis i Strickland połączyli siły przy podcaście, który został ujawniony na początku tego roku jako „The Man Dance Podcast”. On i Strickland to fajny zespół, więc ciekawie będzie zobaczyć, dokąd pójdą dalej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *