Demetrious Johnson docenia szczerość amerykańskich fanów
Mistrz świata wagi muszej ONE, Demetrious Johnson, wie, jak bardzo pasjonują się amerykańscy fani, zwłaszcza jeśli chodzi o sporty walki.
Tak bardzo, że spodziewał się już niefiltrowanej szczerości osób obecnych w 1stBank Center w Denver w Kolorado w zeszły weekend.
Po walce wyłącznie w Azji przez ostatnie pięć lat, „Mighty Mouse” triumfalnie powrócił na ojczystą ziemię, pokonując Adriano Moraesa w walce o gumę podczas głównego wydarzenia ONE Fight Night 10.
Po tym, jak przez większą część swojej znakomitej kariery zajmował się handlem w Ameryce Północnej, 36-latek doskonale zdaje sobie sprawę z presji związanej z występowaniem przed żądnym akcji i często zbyt wymagającym tłumem.
Jednak Demetrious Johnson akceptuje tego typu sytuacje, a nawet docenia żywą publiczność, która będzie kibicować lub drwić z wojownika, w zależności od tego, jak się spisze.
„Nie, to Ameryka, to znaczy, byłem tam. Ameryko, jesteśmy zjednoczeni, prawda? W pewnych aspektach, prawda?
„Więc jestem facetem z rodzinnego miasta, walczę tutaj od bardzo, bardzo długiego czasu, więc dadzą ci znać, że cię nie lubią”.
Prawdę mówiąc, pierwszy naziemny turniej ONE Championship w USA z pewnością przerósł oczekiwania amerykańskich fanów.
Ułożona w stos karta 11 walk zapewniła pulsującą akcję w wielu dyscyplinach, od MMA, Muay Thai i grapplingu przez poddanie.
Niemal każda walka była zakończona, a nawet widzieliśmy chwile pandemonium po kilku zapierających dech w piersiach wykończeniach.
Podczas gdy trzecia i ostatnia walka Demetriousa Johnsona i Adriano Moraesa nie była tak szybka jak ich pierwsze dwa starcia, amerykańska publiczność wciąż doceniała techniczne mistrzostwo pięciorundowego starcia.
Abonenci Prime Video w Ameryce Północnej mogą ponownie przeżyć szaleństwo ONE Fight Night 10 za darmo.
Dodaj komentarz