5 zawodników z Galerii Sław UFC, którzy zakończyli swoje kariery pod czarną chmurą

5 zawodników z Galerii Sław UFC, którzy zakończyli swoje kariery pod czarną chmurą

W ten weekend fani MMA byli zszokowani, gdy ogłoszono, że były mistrz PRIDE Wanderlei Silva zostanie najnowszym wpisem do Galerii sław UFC.

Wanderlei Silva to niewątpliwie legenda tego sportu, ale można śmiało powiedzieć, że jego kariera w UFC z wielu powodów zakończyła się pod czarnymi chmurami.

Jednak „The Axe Murderer” nie jest jedynym członkiem Hall of Fame, który zakończył karierę w oktagonie w niesprzyjających okolicznościach.

Oto pięciu członków Galerii Sław UFC , którzy zakończyli swoje kariery pod czarną chmurą.

#5. Wanderlei Silva – były zawodnik UFC w wadze półciężkiej

W ten weekend potwierdzono obecność najnowszego wpisu w Galerii sław UFC, miejsca Wanderleia Silvy w Pioneer Wing, a brazylijska gwiazda zostanie oficjalnie umieszczona jeszcze w tym roku.

Można chyba śmiało powiedzieć, że „The Axe Murderer” zasłużył na swoje miejsce w Hall dzięki swojej pracy w PRIDE, a nie wewnątrz oktagonu UFC. W końcu to w japońskiej promocji zanotował passę bez porażki, która trwała cztery lata i obejmowała 18 walk.

W UFC Silva nie odniósł takiego sukcesu w żadnym ze swoich występów, chociaż zaliczył kilka nokautów i duże zwycięstwa.

Jednak to sposób, w jaki Brazylijczyk zakończył karierę w awansie, sprawia, że ​​jego wejście do Hall of Fame jest więcej niż trochę zaskakujące.

W 2014 roku Silva został wybrany na trenera trzeciego sezonu TUF: Brazylia przeciwko swojemu zawziętemu rywalowi, Chaelowi Sonnenowi , co wydawało się być jedną z największych walk w historii oktagonu.

Jednak w miesiącach poprzedzających planowaną datę walki „Morderca z toporem” odmówił poddania się wyrywkowemu testowi na obecność narkotyków przeprowadzonemu przez Komisję Sportową stanu Nevada.

Odmowa spowodowała jego natychmiastowe usunięcie z walki, a później dożywotni zakaz występów w MMA oraz wysoką grzywnę.

Jeśli to spowodowało, że Silva pokłócił się z Daną Whitem i spółką, gorzej miało się stać, gdy Brazylijczyk oskarżył promocję o ustawianie walk.

Później oczywiście Silva przeprosił za oskarżenia, a nawet został zniesiony jego zakaz, choć już nigdy nie walczył w oktagonie.

Mimo to można śmiało powiedzieć, że jego aktywna kariera w awansie zakończyła się pod czarnymi chmurami, co oznacza, że ​​ogłoszenie jego powołania było dla wielu fanów miłym zaskoczeniem.

#4. Anderson Silva – były mistrz UFC w wadze średniej

Biorąc pod uwagę jego osiągnięcia w oktagonie, szaleństwem byłoby wyobrazić sobie galerię sław UFC, w której nie znalazłby się legendarny były mistrz wagi średniej Anderson Silva .

„The Spider” rządził dywizją 185 funtów żelazną pięścią od 2006 roku aż do ostatecznej utraty tytułu w 2013 roku, a jego rekord 16 kolejnych zwycięstw w oktagonie utrzymuje się do dziś.

Można jednak śmiało powiedzieć, że pomimo legendarnego statusu, kariera Silvy definitywnie zakończyła się pod swego rodzaju czarną chmurą.

Nikt tak naprawdę nie był w stanie przyrównać do niego jego dwóch porażek z Chrisem Weidmanem w 2013 roku. W końcu jego panowanie nad tytułem musiało się w pewnym momencie zakończyć i chociaż „The All-American” nie zaczął sam dominować, był w tym momencie świetnym wojownikiem.

Jednak kiedy jego powrotne zwycięstwo nad Nickiem Diazem zostało unieważnione, gdy wynik testu na obecność zakazanych substancji dał pozytywny wynik, wielu fanów zaczęło kwestionować całe jego dziedzictwo.

To, czy Silva używał PED przez całe swoje dominujące panowanie, pozostaje pewnym znakiem zapytania, ale można śmiało powiedzieć, że ostatni etap jego kariery nie był już tak imponujący.

Tak naprawdę po swojej pierwszej porażce z Weidmanem w kolejnych ośmiu walkach wygrał tylko raz, co było wątpliwym zwycięstwem przez decyzję nad Derekiem Brunsonem.

Zasadniczo połączenie pozytywnego wyniku testu na obecność narkotyków i passy porażek, jaką zakończył karierę, zdecydowanie wpłynęło na jego ogólny status, nawet jeśli nikt nie mógł kwestionować jego miejsca w Galerii sław.

#3. Ken Shamrock – były mistrz UFC w superwalce

Innym przykładem zawodnika z Galerii Sław, który zakończył karierę w oktagonie pod czarną chmurą, głównie z powodu odmowy dowiedzenia się, kiedy jego czas dobiegł końca, był Ken Shamrock .

Prawdziwy pionier MMA, „Najniebezpieczniejszy człowiek świata” walczył w gali inauguracyjnej UFC, brał udział w legendarnych rywalizacjach z takimi zawodnikami jak Royce Gracie i Dan Severn i został pierwszym w historii mistrzem „Superfight” tej organizacji.

Jednak po powrocie do sportu po pobycie w WWE, Shamrock szybko odkrył, że bez niego wszystko w dużej mierze potoczyło się dalej.

Po nieudanym występie w PRIDE nastąpił powrót do UFC, aby ostatecznie rozstrzygnąć swój wieloletni feud z ówczesnym mistrzem wagi półciężkiej Tito Ortizem .

Shamrock został bezlitośnie pokonany w walce, ale wydarzenie przyciągnęło ogromną liczbę widzów w systemie pay-per-view i prawdopodobnie uratowało fortunę promocji.

Weteran został wprowadzony do Sali rok później i gdyby zawiesił rękawiczki na kołku, byłby to dla niego idealny sposób na zakończenie kariery.

Niestety, Shamrock zaliczył jeszcze dwa nierozsądne powroty do oktagonu, a także do innych awansów i zakończył się przegraną kolejnych dziewięciu walk po pierwszej walce z Ortizem.

Wdał się także w spór prawny z UFC i przegrał, przez co był winien organizacji sporą sumę pieniędzy.

W ostatnich latach legenda była w stanie rozprawić się z Danem Whitem i spółką, ale stwierdzenie, że jego kariera w awansie zakończyła się pod czarną chmurą, byłoby prawdopodobnie niedopowiedzeniem.

#2. Randy Couture – były mistrz UFC w wadze półciężkiej

Nie ma wątpliwości, że Randy Couture to jeden z najbardziej utytułowanych zawodników w historii UFC. Trzykrotny mistrz wagi ciężkiej i dwukrotny mistrz wagi półciężkiej „The Natural” został wprowadzony do Hall of Fame w 2006 roku, po przejściu na emeryturę po raz pierwszy.

Jednakże, choć nikt nie kwestionuje miejsca Couture’a w Sali, można również powiedzieć, że więcej niż jeden raz opuścił on promocję w czarnych chmurach, a ostatni przypadek miał miejsce w 2013 roku. Pozostaje w niezgodzie z Daną White i spółką do dzisiaj.

Początkowe starcie Couture z UFC miało miejsce na wiele lat przed wykupieniem organizacji przez White’a i braci Fertitta w 2001 roku. Odszedł i porzucił tytuł wagi ciężkiej z powodu sporu o kontrakt w 1998 roku, by powrócić i odzyskać koronę w 2000 roku.

W ciągu następnych sześciu lat Couture stał się prawdziwą legendą MMA. Po utracie tytułu wagi ciężkiej w 2002 roku, rok później po raz pierwszy w swojej karierze zrzucił do 205 funtów i zadziwił wszystkich, dwukrotnie zdobywając tytuł wagi półciężkiej.

Po przejściu na emeryturę w 2006 roku i wkrótce potem wprowadzonym do Hall of Fame, „The Natural” wprawił fanów w zachwyt, gdy w 2007 roku w wieku 43 lat powrócił, by odzyskać tytuł wagi ciężkiej.

Potem nastąpił kolejny spór dotyczący umowy, podobnie jak pozew, ale kiedy Couture powrócił do sprawy rok później, wydawało się, że wszystkie strony zostawiły za sobą cały bałagan.

Najwyraźniej tak jednak nie było, ponieważ po przejściu na emeryturę w 2011 roku „The Natural” odrzucił dalsze możliwości awansu i zamiast tego zwrócił się do rywala z Bellatora.

Od tego czasu Couture i White od czasu do czasu docinają sobie nawzajem, co oznacza, że ​​czarna chmura wisząca nad legendą i jego związkiem z promocją, która wprowadziła go do ich Galerii Sław, pozostała.

#1. BJ Penn – były mistrz UFC w wadze lekkiej

W przeciwieństwie do Randy’ego Couture’a, byłemu mistrzowi wagi lekkiej i półśredniej BJ Pennowi udało się zakończyć wcześniejszy rozłam z UFC na wiele lat przed zakończeniem kariery. I w przeciwieństwie do Andersona Silvy czy Wanderleia Silvy nigdy nie był łączony z PED.

Jednak nadal można śmiało powiedzieć, że kariera Hawajczyka w awansie i tak zakończyła się pod czarnymi chmurami, głównie dlatego, że po prostu tkwił w niej zdecydowanie za długo.

„The Prodigy” był niewątpliwie świetny, choć na pierwszym etapie swojej kariery był nieco niekonsekwentnym indywidualistą. Często walczył daleko poza swoją naturalną kategorią wagową (155 funtów) i często bez wyraźnego powodu mógł zawieść swoimi występami.

Jednak kiedy Penn grał, był w zasadzie nie do zatrzymania. Hawajczyk odebrał tytuł wagi półśredniej legendarnemu Mattowi Hughesowi w 2004 roku w ogromnym zdenerwowaniu, a po nieobecności w organizacji powrócił, by zdominować dywizję lekką, zdobywając tam tytuł w 2008 roku.

Jednak w 2012 roku było już jasne, że „The Prodigy” ma już za sobą swoją najlepszą formę i po dotkliwej porażce z Rorym MacDonaldem nie było zaskoczeniem, gdy zdecydował się zawiesić rękawiczki na kołku.

Jednak w 2014 roku Penn ogłosił zaskakujący powrót i po raz pierwszy wrócił do wagi 145 funtów, aby walczyć ze starym wrogiem Frankiem Edgarem .

Nadzieje wiązane z tym powrotem były duże, ale kiedy przegrał z „The Answer” w jednostronny sposób, tak powinno być. UFC najwyraźniej tak myślało i rok później zasłużenie wprowadziło Penna do Hall of Fame.

Niestety Hawajczyk nie zamierzał się tak szybko poddać. W 2017 roku powrócił ponownie i walczył przez kolejne dwa lata, osiągając jeszcze mniejsze zyski, przegrywając cztery walki z rzędu, co poprawiło jego ogólny rekord na 16-14.

Tak naprawdę kariera Penna w oktagonie została przymusowo zakończona dopiero w 2019 roku, kiedy jego kontrakt został zerwany po tym, jak wdał się w bójkę w barze, w wyniku której stracił przytomność przez innego pijaka.

Choć „The Prodigy” sam w sobie nie zakończył swojej kariery na złej liście Dany White’a, to fakt, że doszło do tak smutnego końca, sprawił, że trudno nie zauważyć, że wisi nad nim czarna chmura.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *