5 powodów, dla których UFC 300 może być rozczarowujące

5 powodów, dla których UFC 300 może być rozczarowujące

Podczas gdy fani wciąż czekają na pierwsze wydarzenie w 2024 roku, gala UFC 300, która odbędzie się 13 kwietnia, już za nieco ponad cztery miesiące.

Na pierwszy rzut oka UFC 300 powinno być największym wydarzeniem MMA roku. Ale czy ta długo oczekiwana karta faktycznie może okazać się rozczarowująca?

Choć Dana White i firma mają nadzieję, że tak nie jest, może się tak właśnie okazać.

Oto pięć powodów, dla których UFC 300 może być rozczarowujące.

#5. UFC 300 nie odbywa się podczas Międzynarodowego Tygodnia Walki

Od swojej inauguracji w 2009 roku, największe wydarzenie roku UFC stanowi centralny punkt międzynarodowego tygodnia walk organizacji.

Tradycyjnie ten tydzień przypada na lipiec, a w przeszłości organizacja potrafiła manipulować harmonogramem tak, aby gale UFC 100 i UFC 200 mogły odbyć się w tym miejscu w kalendarzu.

UFC 300 odbędzie się jednak 13 kwietnia. Biorąc pod uwagę szum wokół wydarzenia, fani mogli spodziewać się, że Międzynarodowy Tydzień Walki zostanie przeniesiony zgodnie z nim, ale zamiast tego odbędzie się latem.

W pewnym sensie nie powinno to mieć znaczenia ani wpływać na jakość kart, które matchmakerzy mogą ułożyć. Trudno jednak zaprzeczyć, że Międzynarodowy Tydzień Walki zdecydowanie dodaje blasku każdemu wydarzeniu dzięki dodatkowym kartom, wystawom i tak dalej.

Dana White i firma mogą założyć, że UFC 300 będzie uważane za wystarczająco duże wydarzenie bez tych dodatków, ale równie nie byłoby zaskakujące zobaczyć to mega- wydarzenie przyćmione tym, co promocja zakończy w lipcu.

#4. UFC rozproszyło się dzięki umowie z ESPN+

UFC 299 to ważne wydarzenie, które odbędzie się na kilka tygodni przed UFC 300 [Źródło zdjęcia: UFC]
UFC 299 to ważne wydarzenie, które odbędzie się na kilka tygodni przed UFC 300 [Źródło zdjęcia: UFC]

Mimo że UFC wciąż promuje swoje największe wydarzenia pay-per-view – i często odnosi z nimi duże sukcesy – obecnie prawdziwe superkarty wydają się rzadsze niż kiedykolwiek.

Wieloletni fani MMA wskazaliby bezpośrednio na prosty powód. Powodem jest to, że ze względu na umowę organizacji z ESPN wymagającą tak wielu wydarzeń, UFC jest zbyt rozproszone, co pogarsza jakość kart.

Kontrargumentem jest oczywiście to, że nie da się przewidzieć jakości wydarzenia, zanim ono nastąpi, a wydarzenie bez wielkich nazwisk często i tak może zaowocować niesamowitymi walkami.

Jeśli jednak chodzi o to, czy wydarzenie wydaje się rozczarowujące, argument ten jest bezzasadny.

Fani chcą oglądać największe gwiazdy i największe walki. Fakt, że tuż przed UFC 300 odbywa się wiele wydarzeń, w tym duża gala pay-per-view, może oznaczać, że trudniej będzie ułożyć karty niż było to nawet w 2016 roku.

#3. W UFC nie jest już tak gorąco, jak w przypadku UFC 100 czy 200

Zarówno UFC 100, jak i UFC 200 są ciepło wspominane jako dwa największe i najlepsze wydarzenia w historii MMA, a Dana White chciałby mieć nadzieję, że UFC 300 osiągnie ten sam poziom.

Jednak niefortunna prawda jest taka, że ​​choć w 2009 r. wydawało się, że awans nadal rósł i prawdopodobnie osiągnął szczyt w 2016 r., w 2024 r. sytuacja nie jest już taka sama.

Jasne, promocja jest w dalszym ciągu niezwykle dochodowa, głównie dzięki umowie z ESPN za duże pieniądze, ale ogólnie rzecz biorąc, wśród zwykłych fanów nie cieszy się tak dużym zainteresowaniem jak wtedy.

Jak każdy sport, MMA ma charakter cykliczny i napędzany gwiazdami, a obecnie, pomimo największych wysiłków White’a i firmy, żaden zawodnik w obecnym składzie nie może się równać z Brockiem Lesnarem, < a i=1>Ronda Rousey lub szczyt Conora McGregora.

Jasne, można argumentować, że najlepsi obecnie zawodnicy w zawodach – tacy jak Leon Edwards, Sean O’Malley i Alexander Volkanovski – są lepsze od swoich poprzedników.

Jednak zdecydowanie brakuje im mocy gwiazdowej w porównaniu. Co więcej, MMA jest obecnie sportem o ugruntowanej pozycji i mniej nowym niż 15 lat temu, co oznacza, że ​​poziom uwagi poświęcanej temu sportowi w dużej mierze się wyrównał.

Mając to na uwadze, trudno sobie wyobrazić, że nadchodzące wydarzenie osiągnie taki sam poziom jak dwa wyżej wymienione, co oznacza, że ​​może być rozczarowujące.

#2. Nie ma żadnych dawnych supergwiazd, które można by sprowadzić

Mimo że główna walka zmieniała się nie mniej niż trzy razy – z Conora McGregora kontra Nate Diaz na Jona Jonesa kontra Daniela Cormiera i wreszcie Miesha Tate kontra Amanda Nunes – i tak największą zaletą UFC 200 nigdy nie był jej headliner.

Dużą atrakcją wydarzenia był oczywiście powrót byłego mistrza wagi ciężkiej Brock Lesnar, który rządził przez ostatnie cztery lata nad WWE.

Niestety, chociaż w 2016 roku organizacja mogła skorzystać z siły przyciągającej ogromnej, powracającej gwiazdy, obecnie tak nie jest.

Powrót McGregora byłby niewątpliwie największym możliwym zamachem stanu dla Dany White’a i firmy, ale coraz bardziej prawdopodobne jest, że stanie się to latem.

Inne byłe gwiazdy, takie jak Lesnar, Ronda Rousey, Georges St-Pierre i Khabib Nurmagomedov również mają bardzo małe szanse na powrót, co oznacza awans w dużej mierze nie ma już opcji.

Ponieważ nie ma żadnej dawnej gwiazdy, którą można by sprowadzić, jest mało prawdopodobne, aby kwietniowe wydarzenie rozzłościło jakichkolwiek zaginionych fanów, co oznacza, że ​​z łatwością może okazać się rozczarowujące.

#1. Największe gwiazdy UFC nie będą głównymi bohaterami

Być może największym powodem, dla którego UFC 300 prawdopodobnie będzie rozczarowującym wydarzeniem, jest nieobecność którejkolwiek z największych gwiazd organizacji.

Nie miało to miejsca w przypadku UFC 100 ani 200. W przypadku pierwszego wydarzenia nie tylko głównym bohaterem był Brock Lesnar, ale także rywalizowali Georges St-Pierre, Michael Bisping i Dan Henderson, podczas gdy na drugim wystąpił Lesnar jako a także tacy jak Daniel Cormier, Cain Velasquez i Anderson Silva.

W pewnym momencie wydawało się, że najbardziej logicznym krokiem w kwietniowej gali będzie udział Conora McGregora, największej gwiazdy promocji.

Jednak biorąc pod uwagę, że „The Notorious” ma powrócić latem, pomysł ten wydaje się martwy.

A co z gwiazdami, które znajdują się tuż pod Irlandczykiem? Israel Adesanya oświadczył, że zamierza wziąć dłuższy urlop, Alexander Volkanovski i Sean O’Malley rywalizują na początku roku, Jon Jones jest kontuzjowany, a Islam Makhachev jest niedostępny.

Wszystko to oznacza, że ​​najprawdopodobniejszymi headlinerami gali będą tacy ludzie jak Leon Edwards, Alex Pereira i Alexa Grasso – wszyscy znakomici wojownicy, ale nie wielkie gwiazdy.

Zatem pomimo szumu wokół tej gali, UFC 300 raczej nie osiągnie poziomu, na jakim chciałby Dana White, jeśli nie wystąpią na niej największe nazwiska organizacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *