5 walk do rozegrania po UFC 297: Sean Strickland kontra Dricus du Plessis
Pierwsza gala pay-per-view w 2024 r., UFC 297, była dość przeciętnym wydarzeniem, ale wraz z koronacją dwóch nowych mistrzów powinno to mieć konsekwencje przez jakiś czas.
Ponieważ Dricus du Plessis i Raquel Pennington są obecnie posiadaczami odpowiednio tytułów UFC w wadze średniej i koguciej, matchmakerzy organizacji mają mnóstwo do przemyślenia, co dalej.
Więc jakich walk powinni się spodziewać Sean Shelby i Mick Maynard po wczorajszej gali? Oto pięć walk do rozegrania po UFC 297: Sean Strickland kontra Dricus du Plessis.
#5. Walka UFC w wadze średniej: Sean Strickland kontra Robert Whittaker lub Paulo Costa
Sean Strickland wczoraj wieczorem stracił tytuł mistrza wagi średniej, pokonując Dricusa du Plessisa przez niejednogłośną decyzję. Biorąc pod uwagę fakt, że wielu obserwatorów, w tym Dana White, uważało, że Strickland zasłużył na ukłon, nie byłoby niespodzianką zobaczenie książki UFC natychmiastowy rewanż.
Wydaje się jednak prawdopodobne, że na horyzoncie pojawi się większa walka o du Plessisa, przez co „Tarzan” będzie dziwnym człowiekiem.
Biorąc to pod uwagę, jedyną logiczną walką dla byłego mistrza jest walka ze zwycięzcą nadchodzącej walki pomiędzy Robertem Whittakerem a Paulo Costa, które odbędzie się w przyszłym miesiącu.
Strickland mierzył się już z takimi zawodnikami jak Jared Cannonier, Brendan Allen i Nassourdine Imavov, a zwycięstwo nad kimś takim jak Marvin Vettori niewiele by mu dało.
Gdyby jednak udało mu się znokautować Whittakera lub „The Eraser”, trudno byłoby go przeoczyć w rozmowie, jeśli chodzi o kolejną walkę o tytuł.
Każda walka byłaby dla niego trudna ze względu na umiejętności uderzania i siłę nokautu Australijczyka i Brazylijczyka, ale boks i wytrzymałość Stricklanda sprawią, że nie da się go spisać na straty.
Gdyby promocja mogła przygotować to na wczesną część lata, miałoby to duży sens.
#4. Walka UFC w wadze piórkowej: Movsar Evloev kontra Josh Emmett
Rosyjski fenomen grapplingu Movsar Evloev odniósł wczoraj wieczorem swoje największe zwycięstwo w UFC, po trzech rundach walki wyprzedzając cenionego Arnolda Allena. Nie był to jego bezbłędny występ, ale zrobił wystarczająco dużo, aby w końcówce podnieść rękę.
Evloev ma obecnie w oktagonie bilans 8-0 i można śmiało stwierdzić, że zasługuje na walkę o tytuł w starciu z Alexandrem Volkanovskim lub Ilią Topurią.
Jednak połączenie jego stylu, który nie zawsze jest tak ekscytujący, oraz faktu, że nie zawsze był prezentowany na dużych imprezach, może oznaczać, że będzie musiał wcześniej stoczyć przynajmniej jedną walkę.
Dlatego najlepszym dopasowaniem dla niego może być Josh Emmett. Były pretendent do tytułu ma w zeszłym miesiącu miażdżące zwycięstwo przez nokaut nad Brycem Mitchellem, a jego połączenie ciężkich rąk i silnej obrony przed obaleniami może uczynić go poważnym sprawdzianem dla Rosjanina.
Gdyby Evloevowi udało się minąć weterana, z pewnością pojawiłby się argument za walką o tytuł, szczególnie jeśli Volkanovski, który i tak pokonał większość innych czołowych zawodników w dywizji, nadal dzierży koronę.
#3. Walka UFC w wadze półśredniej: Neil Magny kontra Rinat Fakhretdinov
Neil Magny od dawna uznawany jest za jednego z najlepszych bramkarzy UFC w wadze 170 funtów. Mając za sobą ponad dekadę akcji, „The Haitian Sensation” z pewnością nigdy nie będzie walczył o tytuł w wadze półśredniej, ale zazwyczaj pokona każdego, kto sam w sobie nie znajduje się na elitarnym poziomie.
Dokładnie to zrobił wczoraj wieczorem, kiedy pokonał wyzwanie rzucone przez potencjalnego Mike’a Malota i w imponujący sposób zapewnił sobie powrót przez TKO w trzeciej rundzie.
Magny pozostaje w pierwszej piętnastce rankingu, ważąc 170 funtów, i chociaż wczorajsza wygrana raczej nie wybije go z 13. pozycji, zapewni mu to utrzymanie się na powierzchni i znaczenie.
Kto więc powinien być następny dla weterana TUF 16? Mógł poczekać na zwycięzcę nadchodzącej walki pomiędzy Kevinem Hollandem a Michaelem „Venomem” Pagem, ale w bardziej intrygującym starciu zmierzyłby się z Rinatem Fakhretdinovem, zajmującym 15. miejsce w rankingu.
„The Gladiator” ma imponujący rekord 21-1-1 i przez całą swoją karierę w oktagonie prezentował się znakomicie. Co więcej, jest ekspertem w jednej dziedzinie – w tym przypadku grapplingu – a Magny tradycyjnie borykał się ze specjalistami.
Jeśli Fakhretdinovowi udałoby się wyprzedzić „The Haitian Sensation”, nie można byłoby przeoczyć go jako prawdziwego zagrożenia dla tytułu, a zrobił wystarczająco dużo, aby zapewnić sobie taką szansę. Dlatego swatacze powinni rozważyć rezerwację tego w następnej kolejności.
#2. Tytuł UFC w wadze koguciej: Raquel Pennington kontra Julianna Pena
Chociaż jej walka z Mayrą Bueno Silvą nie zawsze była przyjemna w odbiorze, trudno było nie być zadowolonym z Raquel Pennington ostatniej nocy .
Kiedyś uznawana za prymitywnego awanturnika, „Rocky” przeszła długą drogę na szczyt – jest w składzie UFC od ponad dekady – ale teraz może nazywać siebie mistrzynią.
Jasne, w wadze koguciej nie ma już tych samych gwiazd, co kiedyś, gdy takie gwiazdy jak Ronda Rousey, Miesha Tate i Amanda Nunes konkurowali, ale nadal istnieje kilku realnych pretendentów.
Jednak najbardziej prawdopodobną pretendentką do tronu Pennington jest była posiadaczka tytułu Julianna Pena.
„Wenezuelka Vixen” nie walczyła od porażki w rewanżu z Nunes w lipcu 2022 r., ale nadal zajmuje 2. miejsce w dywizji i stanowi bardziej realny test dla nowej mistrzyni niż powiedzmy Ketlen Vieira czy Irene Aldana.
Gdyby Pennington udało się znokautować byłą mistrzynię, nie byłoby już pytań co do ważności jej własnego panowania. Dlatego zdecydowanie jest to walka, która ma największy sens, aby posunąć dywizję do przodu.
#1. Tytuł UFC w wadze średniej: Dricus du Plessis vs. Israel Adesanya
To nie był jego najlepszy występ, ale Dricus du Plessis wczoraj wieczorem dotarł na szczyt góry ważąc 185 funtów, pokonując Seana Strickland w pięciu rundach.
„Stillknocks” wylądował wystarczającą liczbą swoich dzikich sianokosów i miał wystarczającą ilość paliwa w zbiorniku, aby prawie wygrać bardzo zaciętą walkę i prawdopodobnie istnieje uzasadnienie dla natychmiastowego rewanżu.
Jednak dla Południa Afrykańczyka czeka o wiele bardziej intrygująca walka, w której zmierzy się ze swoim najbardziej zaciekłym rywalem, byłym królem wagi średniej Israelem Adesanyą.
Spór między dwoma mężczyznami zasłynął po zeszłorocznej wygranej du Plessisa nad Robertem Whittakerem, a ich spór miał ciężkie podteksty rasowe. Wyglądało na to, że byli gotowi na walkę o mega pieniądze, ale zamiast tego zainterweniował los, który sprawił, że Strickland nieoczekiwanie zdetronizował „The Last Stylebender”.
Od tego czasu Adesanya obiecał, że zrobi sobie długą przerwę w oktagonie, ale teraz, gdy du Plessis jest posiadaczem tytułu, łatwo zobaczyć, jak wraca do tej przysięgi.
W końcu, czy naprawdę mógłby oprzeć się okazji, by pokonać RPA i uciszyć go, szczególnie gdyby UFC miało zaoferować mu główną walkę podczas ich pierwszej podróży do Afryki, która mogłaby nastąpić jeszcze w tym roku?
Prawdopodobna odpowiedź brzmi: nie. Mówiąc prościej, gdyby udało się zorganizować tę walkę, stałaby się jedną z najważniejszych w tym roku, jeśli nie największą. Dlatego Dana White i firma powinni zrobić wszystko, co w ich mocy, aby tak się stało.
Dodaj komentarz