5 zawodników, którzy nie mogą sobie pozwolić na przegraną na UFC 298

5 zawodników, którzy nie mogą sobie pozwolić na przegraną na UFC 298

UFC 298 odbędzie się w ten weekend w Anaheim w Kalifornii, a dla wielu zawodników znajdujących się na tej karcie presja jest ogromna.

Dla tych zawodników porażka po prostu nie wchodzi w grę – w przeciwnym razie ich kariera w UFC mogłaby się naprawdę pogorszyć. To, czy uda im się otrząsnąć po porażce w ten weekend, byłoby poważnie wątpliwe, więc naturalnie będą mieć nadzieję, że tak się nie stanie.

Oto pięciu zawodników, którzy nie mogą sobie pozwolić na przegraną na UFC 298.

#5. Robert Whittaker – były mistrz UFC w wadze średniej

Można śmiało powiedzieć, że były mistrz UFC w wadze średniej Robert Whittaker znajduje się obecnie w dziwnym miejscu w porównaniu z miejscem, w którym stoczył swoją ostatnią walkę.

Przed tą walką, w której został znokautowany przez obecnego posiadacza tytułu Dricusa du Plessisa, „The Reaper” był zdecydowanie wykluczony z rywalizacji dzięki dwóm porażkom z ówczesnym mistrzem Israelem Adesanyą.

Jednakże biorąc pod uwagę, że Adesanya ma obecnie przerwę w awansie, a du Plessis jest posiadaczem tytułu, Australijczyk może szybko wrócić do rywalizacji, ale tylko pod warunkiem, że uda mu się wygrać w ten weekend.

Zwycięstwo nad Paulo Costą udowodniłoby, że Whittaker nadal może rywalizować na najwyższym poziomie, a jedno zwycięstwo więcej może zapewnić mu drugą szansę na walkę z du Plessis.

Jeśli jednak „Żniwiarz” miałby przegrać, należałoby zadać niewygodne pytania dotyczące jego przyszłości. Whittaker jest w UFC już od ponad dziesięciu lat, a mając 33 lata, nie robi się młodszy. Jeśli Costa miałby go zatrzymać, trudno byłoby nie widzieć w nim słabnącego zawodnika.

Jasne, gdyby nie zdecydował się przejść na emeryturę, jest mało prawdopodobne, że jego kariera w oktagonie zakończy się porażką w ten weekend. Jednak jego pozycja mająca znaczenie dla dywizji 185 funtów może być zagrożona, co czyni to zwycięstwo obowiązkowym dla niego.

#4. Mackenzie Dern – pretendentka UFC w wadze słomkowej

Podobnie jak Robert Whittaker, jest mało prawdopodobne, aby miejsce Mackenzie Dern w składzie UFC było zagrożone w ten weekend. Jednakże, podobnie jak w przypadku „Żniwiarza”, jej związek z obrazem tytułowym w jej dziale może być zamiast tego zagrożony.

Od czasu jej debiutu w oktagonie w 2018 roku Dern wygląda na zawodniczkę, która może stać się prawdziwą zagrożeniem dla tytułu mistrzowskiego w wadze 115 funtów. Jednak nie osiągnęła jeszcze tego etapu.

As brazylijskiego jiu-jitsu z pewnością miała swoje szanse, ale przegrywając z Mariną Rodriguez, Yanem Xiaonan, a ostatnio z Jessicą Andrade, zawsze przegrywała na ostatniej przeszkodzie.

Bardziej niepokojący był sposób, w jaki przegrała z Andrade, decydując się na awanturę stojąc, zamiast próbować zmusić ją do upadku na ziemię w jej własnym królestwie.

Jeśli Dern zrezygnuje z weekendowej walki z Amandą Lemos, szczególnie w ten sam sposób, trudno sobie wyobrazić, że kiedykolwiek dotrze na szczyt w wadze słomkowej. Dlatego ta walka jest dla niej zdecydowanie sytuacją, w której musi wygrać.

#3. Ian Machado Garry – zawodnik UFC w wadze półśredniej

Potencjalny zawodnik wagi półśredniej Ian Machado Garry jest niewątpliwie jednym z najgorętszych zawodników w UFC ważących obecnie 170 funtów.

„The Future” wygrał jak dotąd wszystkie sześć walk w oktagonie, wykańczając trzech swoich przeciwników i plasuje się na 10. miejscu. Porażka w ten weekend z Geoffem Nealem, który plasuje się wyżej od niego, zwykle nie oznaczałaby końca świata dla jego przyszłych nadziei na tytuł.

Dlaczego więc wydaje się, że Irlandczyk po prostu nie może sobie pozwolić na porażkę w ten weekend? Mówiąc prościej, jego kariera w awansie lub szanse na walkę o tytuł nie są zagrożone, ale jego wiarygodność może być.

Garry nie tylko uczynił swoją rywalizację z Nealem niepotrzebnie osobistym – produkując koszulki ze zdjęciem swojego wroga – ale kontrowersje wokół jego żony Layli Machado nie pomogły.

Po tym, jak wdał się w wojnę na słowa z ówczesnym mistrzem Seanem Stricklandem w tej sprawie, Garry wycofał się z UFC 296 z opóźnieniem, co spowodowało, że niektórzy fani kwestionowali jego uczciwość .

Mając to wszystko na uwadze, jest całkiem jasne, że „Przyszłość” będzie w ten weekend w kluczowym momencie jego kariery. Jeśli wygra, może zostać nowym wielkim piętem dywizji półśredniej.

Jeśli jednak przegra, jego wiarygodność zostanie zmiażdżona, a jego kariera będzie wymagać odbudowy, w dużej mierze spowodowanej przez niego samego. Mówiąc prościej, musi wygrać, i to wygrać dużo.

#2. Henry Cejudo – były mistrz UFC w wadze koguciej

Były mistrz wagi muszej i koguciej Henry Cejudo niewątpliwie przejdzie do historii jako jeden z największych zawodników UFC w historii. Jeden z zaledwie pięciu zawodników, którzy jednocześnie zdobyli dwa tytuły w różnych kategoriach wagowych, „Triple C” to żywa legenda.

Złoty medalista olimpijski z 2008 roku mógł jednak popełnić ogromny błąd, odchodząc z oktagonu w szczytowym momencie swoich sił, pomiędzy 2020 a 2023 rokiem.

Cejudo narzucił sobie emeryturę, co spowodowało, że zrzekł się tytułu mistrza wagi koguciej i chociaż po powrocie w zeszłym roku popchnął ówczesnego posiadacza tytułu Aljamaina Sterlinga, zdecydowanie wydawał się zardzewiały.

Zatem mając 37 lat Cejudo powróci w ten weekend, aby zmierzyć się z czołowym pretendentem Merabem Dvalishvili. Jeśli wygra „Triple C”, jest wysoce prawdopodobne, że kolejna walka o tytuł będzie w jego zasięgu.

Jeśli jednak przegra, być może dotarł do końca drogi. „Triple C” stwierdził już , że UFC 298 to dla niego „wszystko albo nic” i że w przypadku porażki może przejść na emeryturę, więc w takim przypadku trudno sobie wyobrazić, że utrzyma się na stanowisku po upadku.

Zasadniczo zatem ta walka jest scenariuszem, w którym Cejudo musi wygrać i wszystko jest zagrożone. W rzeczywistości może to być równie ważne jak walka o tytuł olimpijczyka.

#1. Paulo Costa – zawodnik UFC w wadze średniej

Chociaż Henry Cejudo drażnił się z odejściem na emeryturę, jeśli przegra na UFC 298, zawodnikiem, który ma najwięcej do stracenia w ten weekend, prawie na pewno jest były pretendent do tytułu wagi średniej Paulo Costa .

„The Eraser” był kiedyś najgorętszym zawodnikiem w dywizji, niszcząc takich zawodników jak Uriah Hall i Yoel Romero w drodze do walki o tytuł w 2020 roku z ówczesnym mistrzem Israelem Adesanyą.

Jednak od tego czasu kariera Brazylijczyka w oktagonie uległa znacznemu pogorszeniu i to nie w tym sensie, że zanotował serię porażek.

Tak naprawdę przyjęcie serii porażek nie byłoby możliwe dla Costy, który od porażki z „The Last Stylebender” w 2020 roku walczył tylko dwukrotnie.

W międzyczasie wycofuje się z licznych walk, co stawia pod znakiem zapytania jego chęć dalszej rywalizacji na najwyższym poziomie.

Zasadniczo zatem weekendowa walka z Robertem Whittakerem – która już niejednokrotnie rozpadła się z powodu wycofania się Costy – jest dla niego prawdopodobnie ostatnią szansą.

Jeśli „The Eraser” może wygrać, cała jego dynamika powróci, ale jeśli przegra, jego przyszłość w UFC będzie prawdopodobnie nieważna – co oznacza, że ​​nie może sobie na to pozwolić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *