5 największych zwycięzców UFC Fight Night: Jairzinho Rozenstruik kontra Jailton Almeida
Najnowsze wydarzenie UFC Fight Night jest w książkach i chociaż brakowało mu nazwy, okazało się, że jest to solidny program.
Walka UFC Fight Night: Jairzinho Rozenstruik vs. Jailton Almeida zakończyła łącznie siedem zakończeń w 11 pojedynkach, co czyni ją gratką dla fanów w Charlotte w Północnej Karolinie.
Kto więc odniósł największe zwycięstwa i kto po tym może awansować najdalej po drabinie?
Oto pięciu największych zwycięzców UFC Fight Night: Jairzinho Rozenstruik kontra Jailton Almeida.
#5. Carlos Ulberg – pokonał Ihora Potierię w walce UFC w wadze półciężkiej
Najszybszy nokaut zeszłej nocy przypadł zawodnikowi prelim, Bryanowi Battle, podczas gdy można dyskutować, że najbardziej brutalny nokaut został wyprodukowany przez Matta Browna lub Iana Garry’ego.
Jednak nokaut Carlosa Ulberga nad Ihorem Potierią był równie imponujący i powinien zapewnić mu awans do walki o tytuł w wadze 205 funtów.
Partner treningowy Israela Adesanya sprytnie rozegrał sprawę i pozwolił „The Duelist” zbliżyć się do siebie, zawsze pozostając nieco poza zasięgiem jego strzałów.
Kiedy Potieria wpadł w desperację i zamachnął się kosiarką do siana, Ulberg skontrował doskonale umieszczoną krótką lewą ręką, upuścił go twarzą do przodu i wykończył go kilka sekund później.
Zwycięstwo było czwartym z rzędu dla „Black Jag”, a ostatnie trzy przez nokaut. Biorąc pod uwagę ogólnie słabą naturę dywizji 205 funtów, może to wystarczyć, aby dostać się do pierwszej piętnastki.
Nawet jeśli okaże się to niewystarczające, prawie na pewno dostanie taką szansę w swojej następnej walce. Przynajmniej na razie premia w wysokości 50 000 $ powinna wystarczyć, by uznać go za jednego z największych zwycięzców zeszłej nocy.
#4. Ian Garry – pokonał Daniela Rodrigueza w walce w wadze półśredniej UFC
Na barkach Iana Garry’ego, który pojawił się na wczorajszym wydarzeniu, spoczywała spora presja.
Niegdyś nazywany „nowym Conorem McGregorem ”, Irlandczyk wygrał swoje pierwsze cztery walki w UFC. Mimo to nie do końca sprostał szumowi wokół niego.
Ostatniej nocy jednak uciszył wszelkie wątpliwości co do swoich umiejętności, pokonując Daniela Rodrigueza z przerażającą łatwością.
Przed tą walką „D-Rod” pokonał takich zawodników jak Kevin Lee i Li Jingliang i generalnie wyglądał na twardziela dla każdego ważącego 170 funtów. Zajął również 15. miejsce w dywizji.
To jednak nie miało znaczenia dla Garry’ego. „The Future” zepchnął go z defensywy, a tuż przed upływem trzech minut wykonał perfekcyjne kopnięcie głową, które powaliło Rodrigueza.
Chwilę później Irlandczyk zamknął pokaz serią ciosów, kończąc swój najtrudniejszy test do tej pory, nie odnosząc żadnych obrażeń.
Jest prawdopodobne, że Garry ukradnie teraz ranking Rodrigueza, a ta wygrana powinna otworzyć przed nim kilka dużych walk w przyszłości.
Co ważniejsze, po raz pierwszy wyglądał jak potencjalny pretendent do tytułu, pokazując, że powolna budowa UFC była dla niego idealna. Miejmy nadzieję, że fani wkrótce znów zobaczą go w akcji.
#3. Matt Brown – pokonał Court McGee w walce w wadze półśredniej UFC
Matt Brown ma teraz po złej stronie 40 lat – wczoraj wieczorem miał nawet plamki siwizny na włosach – i realistycznie jest na końcu swojej kariery w UFC. Nie oznacza to jednak, że nie jest zdolny do spektakularnych wyczynów w ośmiokącie, jeśli ma taką szansę.
Zeszłej nocy Court McGee dał mu tę szansę, walcząc zdecydowanie zbyt lekkomyślnie, a „Nieśmiertelny” potrzebował nieco ponad czterech minut, aby zapłacił.
„The Crusher” wykonał telegraficzny cios, a Brown skontrował brutalną prawą ręką, która pozbawiła zmysłów zwycięzcę TUF 11. Nie musiał nawet podążać za strzałem, zamiast tego skierował swojego wewnętrznego Marka Hunta na KO.
Brown już nigdy nie będzie walczył o tytuł, ale fakt, że w wieku 42 lat wciąż może coś takiego osiągnąć, jest naprawdę niezwykły.
To zakończenie zrównało go nawet z Derrickiem Lewisem w największej liczbie nokautów w historii UFC (13) i wygląda na to, że jeszcze nie skończył. Dodaj niezłą premię w wysokości 50 000 $, a noc nie mogła potoczyć się dla niego lepiej.
#2. Johnny Walker – pokonał Anthony’ego Smitha w walce w wadze półciężkiej UFC
Być może nie osiągnął takiego wyniku, na jaki liczył, ale dominując nad Anthonym Smithem w bardziej metodyczny, mniej dziki sposób niż w przeszłości, trudno było nie być pod wrażeniem Johnny’ego Walkera .
Prawdopodobnie po raz pierwszy w swojej karierze w UFC, Walker w pełni wykorzystał swoją ogromną długość i zasięg, nadużywając „Lionheart” z dystansu, używając ciosów snajperskich i kopnięć dużymi nogami, aby trzymać go na dystans.
W trzeciej rundzie te niskie kopnięcia zebrały swoje żniwo i wydawało się, że Smith jest gotowy do wzięcia. Jednak fakt, że Walker nie rzucił się, by go wykończyć w lekkomyślny sposób, był być może oznaką jego rosnącej dojrzałości.
Jasne, jest mało prawdopodobne, aby awans był zadowolony z tej niewielkiej zmiany stylu Brazylijczyka, ale trudno też zaprzeczyć, że to działa. Walker wygrał teraz swoje ostatnie trzy walki i wydaje się bardzo prawdopodobne, że wejdzie do pierwszej piątki w wadze 205 funtów, kradnąc ranking Smitha.
Czy oglądanie go jest równie zabawne jak kiedyś? Nie, ale UFC nie zawsze nagradza dzikość. Nagradza jednak zwycięstwa. Dlatego jeśli Walker utrzyma tę formę, może w przyszłości zdobyć tytuł mistrzowski. To czyni go jednym z największych zwycięzców ostatniej nocy.
# 1. Jailton Almeida – pokonał Jairzinho Rozenstruika w walce wagi ciężkiej UFC
Największym zwycięzcą wczorajszej imprezy był bez wątpienia Jailton Almeida.
„Malhadinho” wszedł do swojej walki z Jairzinho Rozenstruikiem jako bardzo reklamowany kandydat w wadze ciężkiej UFC. Po dominującym zwycięstwie w pierwszej rundzie powinien być teraz uważany za pretendenta do tytułu.
Czy był to bezbłędny występ? Może nie. Jego wczesne próby obalenia wydawały się w dużej mierze transmitowane telegraficznie, a kiedy działały, nietrudno wyobrazić sobie lepszego defensywnego zapaśnika, który ich powstrzyma.
Jednak kiedy już pokonał „Bigiego Boya”, dokładnie go rozebrał, przecinając jego gardę do dominującej pozycji, zanim zatopił kończące walkę duszenie zza pleców.
Przynajmniej do tej pory nikt nie miał odpowiedzi na pytanie o umiejętności Brazylijczyka w oktagonie i chociaż następnym razem może zostać poddany trudniejszemu testowi stylistycznemu niż tym razem, nie ma powodu, aby teraz w niego wątpić.
Mając zaledwie 31 lat, „Malhadinho” zdecydowanie stanowi zagrożenie dla tytułu i nie byłoby niespodzianką, gdyby w przyszłości zdobył pas wagi ciężkiej. Ogólnie rzecz biorąc, to była absolutnie jego noc.
Dodaj komentarz