Trzech kierowców Red Bulla spotkało w przeszłości ten sam los, co Nycka de Vriesa
Nagłe zwolnienie Nycka de Vriesa przez Red Bulla i zastąpienie go Danielem Ricciardo nie jest pierwszym przypadkiem kierowcy, który nie przetrwał nawet sezonu w zespole. Jednostka austriacka to grupa zorientowana na wyniki, a kiedy nie spełniają one oczekiwań, zdarza się to zbyt często.
Widzieliśmy, jak doświadczeni i potwierdzeni talenty również dostali buty w przeszłości, a czasami widzieliśmy, jak kierowcy zrzuceni na spadochronie z innych serii przegrywali o wiele za wcześnie.
Kiedy mówimy o Nycku de Vries, zalicza się on do kategorii kierowców, którzy zmierzyli się z butem w środku sezonu i prawie pozostawili fanów myślących, że to, co ich spotkało, było trochę niesprawiedliwe.
Czy to zdarzyło się wcześniej? Niestety tak. To nie pierwszy raz, kiedy kierowca nie był w stanie przekonać Red Bulla na tyle, by zatrzymać go nawet na cały sezon.
Kim są inni kierowcy, którym zespół pokazał drzwi podczas sezonu F1? Spójrzmy.
# 1 Danil Kvyat
Prawdopodobnie największym szokiem w F1 w tamtym czasie był Danil Kvyat, który zdobył wał po imponującym pierwszym sezonie w zespole.
Kierowca awansował do kadry seniorskiej już po jednym sezonie w Toro Rosso. W swoim pierwszym sezonie w zespole Kvyat był bardzo imponujący i zdołał nawet wyprzedzić Daniela Ricciardo w drugim samochodzie.
Jednakże, gdy awans Maxa Verstappena wywarł wrażenie na wszystkich na padoku, zespół znalazł się pod poważną presją utraty nowej gwiazdy na rzecz rywali. Po kilku incydentach na pierwszym okrążeniu z udziałem Kvyata i oznaczeniu przez Sebastiana Vettela „Tornado” , rosyjski kierowca został zdegradowany do Toro Rosso przed GP Hiszpanii F1 2016.
Kariera Kvyata nigdy się nie poprawiła, ponieważ nie mógł ponownie odzyskać swojej dawnej formy. Po kilku przejazdach z Toro Rosso kierowca powoli wypadł z rywalizacji.
# 2 Pierre’a Gasly’ego
Pierre Gasly miał nieco podobną historię do Danila Kvyata. Francuski kierowca zaimponował w swoim pierwszym roku w Toro Rosso, a nagłe odejście Daniela Ricciardo z Red Bulla dało mu wczesną przerwę.
W tym czasie Max Verstappen zaczął przejmować drużynę seniorów. Błędy należały do przeszłości, podobnie jak pochopne incydenty.
Verstappen zaczynał stawać się bardziej dojrzałym kierowcą, który wiedział, czego potrzebuje od samochodu, a Red Bull był bardziej niż chętny, aby mu to dać. Ofiara wkroczenia do jego pro-Max Verstappen środowiska stała się oczywista w ciągu kilku pierwszych wyścigów. Gasly, kierowca, który był zwycięzcą przez całą swoją karierę, nie był w stanie dotrzymać kroku Maxowi.
Luki były niemal zdumiewające, ponieważ Verstappen zajmował miejsca na podium, podczas gdy Gasly walczył nawet o uzyskanie dobrych czasów okrążeń. Wszystko osiągnęło punkt kulminacyjny w wyścigu w Austrii, gdzie zarówno Verstappen, jak i Gasly jechali obok siebie na pierwszym okrążeniu wyścigu, ale francuski kierowca skończył prawie okrążenie za swoim kolegą z drużyny, zanim opadła flaga w szachownicę.
Zanim nadeszła przerwa w połowie sezonu, Pierre Gasly stracił swoje miejsce w Red Bullu i został zastąpiony przez innego młodego kierowcę, Alexa Albona.
#3 Vitantonio Liuzzi
W nieco niekonwencjonalny sposób rozpoczął swoją przygodę z F1, Vitantonio Luizzi był jednym z trzech kierowców Red Bulla w 2005 roku, pierwszym sezonie zespołu w tym sporcie.
Ponieważ David Coulthard miał być stałym elementem zespołu, Christian Klien i Liuzzi mieli występować na przemian jako drugi kierowca zespołu w tym sezonie.
Klien, austriacki kierowca i ktoś, kto był wspierany przez Red Bulla przez całą swoją juniorską karierę, dostał pierwszy strzał i dobrze spisał się u boku Coultharda. Jak wcześniej wspomniano, został zastąpiony przez Liuzziego na cztery wyścigi, zanim Austriak powrócił.
W tym czasie do gry wkroczyła polityka, ponieważ gdy Liuzzi przekazał stery Klienowi, już go nie widziano.
Podczas gdy jeśli chodzi o osiągi, między tymi dwoma kierowcami nie było nic do wyboru, różnica polegała na tym, że niektórzy członkowie zespołu chcieli zobaczyć austriackiego kierowcę ścigającego się dla Red Bulla.
Dodaj komentarz